Trwa blogowy Festiwal Dyni, więc czas przyłączyć się do wspólnego gotowania. Na tą okazję wyszperałam przepis na zypę z dyni z dodatkiem jabłka. Przepis pochodzi z gazety "Wohnen&Garten". Smakowała mi ta zupa, więc gorąco polecam.
Składniki:
- 350gram dyni Hokkaido
- ok. 100 gram startego jabłka (użyłam kwaśnej odmiany)
- 600 ml wywaru z warzyw
- sól
- 1 łyżeczka startego świeżego imbiru
- 50 ml słodkiej śmietany
- pieprz albo papryka słodka
Dynię Hokkaido przekroić, wyjąć pestki. Pokrojąć ją na mniejsze kawałki i piec w piekarniku ok 45min w 180 stopniach. Dynię Hokkaido nie trzeba obierać ze skórki, więc i ja ją pozostawiłam. Po upieczeniu skórka jest miękka, a kolor zupy wręcz pomarańczowy.
Upieczoną dynię włożyć do wywaru z warzyw i gotować ok 10 min., potem zmiksować. Można dodać łyżkę masła, jak ktoś lubi. Dopiero teraz doprawić do smaku, solą i imbirem, można dodać pieprz albo paprykę słodką. Odstawić z ognia zupę i dodać śmietanę i starte jabłka. Już zupy nie gotować, bo teraz może się zważyć.Ja nie dodałam śmietany, ponieważ ograniczam tłuszcze :)
Jeszcze kurczowa trzymam się jesieni, chociaż już zrobiłam parę zimowych ozdów, ale o tym będzie dopiero po festiwalu. Gotowanie i przerabianie różnych dyń, zajmuję mój obecny wolny czas :)
Potrawa bierze udział w Festiwalu Dyni, na który również zapraszam :)
środa, 27 października 2010
piątek, 15 października 2010
Grzybowa jesień
Atrybutem jesieni i myślę, że lubianym przez wszystkich są grzyby. Ja je lubie w kuchni, w daniach i w ozdobach. Ale chyba najbardziej fascynuje mnie ich zapach, swieżych z lasu, jeszcze z machem i tych już wiszących na sznurku, a chyba najbardziej gotujących się. Wtedy w całym domu pachnie ciepłą jesienią i nie chce się już nigdzie wychodzić :)
grzybów był w tym roku piękny urodzaj :) przechowuje je w słoiku, a te które chcę mieć w kuchni, trzymam w woreczku. Gorące suszone grzyby (suszę w piekarniku), wkładam do gorących, suchych słoików. Zamykam. Wtedy mam pewność, że nic w nich nie zamieszka ;) i zanoszę do spiżarni.
ceramiczny grzybek w jesiennej dekoracji
grzybów był w tym roku piękny urodzaj :) przechowuje je w słoiku, a te które chcę mieć w kuchni, trzymam w woreczku. Gorące suszone grzyby (suszę w piekarniku), wkładam do gorących, suchych słoików. Zamykam. Wtedy mam pewność, że nic w nich nie zamieszka ;) i zanoszę do spiżarni.
Nie może zabraknąć bulionu z grzybami leśnymi i pieczarkami, takie lubię najbardziej
Moja jesień dobiega końca. Zaczynają się deszczowe i brzydnkie dni, czyli czas na poszukiwanie pomysłów na świąteczne ozdoby, bo zima nadchodzi.
niedziela, 10 października 2010
Złota jesień
Nareszcie doczekałam się pięknego, słonecznego dnia :) po tylu deszczowych i ponurych dniach, musiałam wykorzystać ten jeden promienny dzień, na poszukiwanie mojej złotej jesieni.
I pokazuję co znalazłam :)
I pokazuję co znalazłam :)
Rodzina ślimaków
Etykiety:
Podróże
środa, 6 października 2010
Jesień i zima
Pogoda nie nastraja mnie optymistycznie. Szukałam złotej jesieni, ale gdzie ją mam szukać w tym deszczu? ciągle pada, jak w piosence, tylko, że teraz dochodzi jeszcze zimny wiatr i ponury dzień. Jedyne co mnie dzisiaj rozweseliło to widok wrzosów. Mam jednak nadzieję, że wekeend będzie słoneczny i znajdę kilka złotych liści :) przecież muszę zrobić jesienne róże z liści ...
Karafki przyjechały ze mną z mojego domu rodzinnego. Mam do nich ogromny sentyment. Są dosyć stare i lekko zniszczone, ale mino wszytko można je spokojnie użytkować. Taki wiatr jak jest dzisiaj, przypomina mi o moich nalewkach i zimowych wieczorach. Będzie mi miło w skosztować tegorocznych nalewek z tak wiekowych karafek.
A skoro już o zimie mowa, to muszę się pochwalić swoim nowym zakupem. Czekałam na te bombki dosyć długo, ale są i ogromnie mnie cieszą. Firma "Szklany świat", produkuje wspaniałe bombki w modelach z mojego dzieciństwa i takie jakie pamiętam z choinki mojej cioci, czyli lata 60-te , 70-te. Szukałam tego typu ozdób bardzo długo, ale nareszcie mam i bardzo się z tego cieszę :)
To tylko kilka z nich, mam ich więcej, są naprawdę piękne :)
Pozdrawiam jesiennie i wracam pod koc :)
Karafki przyjechały ze mną z mojego domu rodzinnego. Mam do nich ogromny sentyment. Są dosyć stare i lekko zniszczone, ale mino wszytko można je spokojnie użytkować. Taki wiatr jak jest dzisiaj, przypomina mi o moich nalewkach i zimowych wieczorach. Będzie mi miło w skosztować tegorocznych nalewek z tak wiekowych karafek.
A skoro już o zimie mowa, to muszę się pochwalić swoim nowym zakupem. Czekałam na te bombki dosyć długo, ale są i ogromnie mnie cieszą. Firma "Szklany świat", produkuje wspaniałe bombki w modelach z mojego dzieciństwa i takie jakie pamiętam z choinki mojej cioci, czyli lata 60-te , 70-te. Szukałam tego typu ozdób bardzo długo, ale nareszcie mam i bardzo się z tego cieszę :)
To tylko kilka z nich, mam ich więcej, są naprawdę piękne :)
Pozdrawiam jesiennie i wracam pod koc :)
Etykiety:
Witryna
niedziela, 3 października 2010
Dijon, kraj musztardy
To już ostatnia opowieść wakacyjna, którą tutaj przedstawiam. Reszta moich wakacji, to część bardzo szczególna dla mnie i wręcz osobista, więc pozwolicie, że zachowam ją dla siebie :)
Dijon to duże miasto. Nie zrobiło na mnie takiego wrażenia, jak małe, sielskie wioski. Wiadomo, jak każde miasto ma swoje atrakcje, ale wolę większy spokój i mniejszy ruch.
W Dijon jest tzw Droga Sówki. To droga prowadząca do zabytków miasta. Chodzi się ta drogą jak w podchodach, ponieważ na chodniku są emblematy z sową, które pokazuja kierunek zwiedzania starego miasta. Na jednej ze ścian kościoła Notre-Dame znajduje się figurka sowy, którą koniecznie trzeba pogłaskać, to spelni marzenie :) Figurka jest już bardzo zniszczona, ale widać jej kontury.
Dijon słynie z musztard. W smaku, oryginalna musztarda dijońska jest zupełnie inna, niż ta, którą normalnie kupuje się w naszym sklepie. Bardziej pasuje mi ta oryginalna, jest bardziej aromatyczna i ostrzejsza.
To tyle moich opowieści, a teraz fotki z miasta
i to było by na tyle,
pozdrawiam
An
Dijon to duże miasto. Nie zrobiło na mnie takiego wrażenia, jak małe, sielskie wioski. Wiadomo, jak każde miasto ma swoje atrakcje, ale wolę większy spokój i mniejszy ruch.
W Dijon jest tzw Droga Sówki. To droga prowadząca do zabytków miasta. Chodzi się ta drogą jak w podchodach, ponieważ na chodniku są emblematy z sową, które pokazuja kierunek zwiedzania starego miasta. Na jednej ze ścian kościoła Notre-Dame znajduje się figurka sowy, którą koniecznie trzeba pogłaskać, to spelni marzenie :) Figurka jest już bardzo zniszczona, ale widać jej kontury.
Dijon słynie z musztard. W smaku, oryginalna musztarda dijońska jest zupełnie inna, niż ta, którą normalnie kupuje się w naszym sklepie. Bardziej pasuje mi ta oryginalna, jest bardziej aromatyczna i ostrzejsza.
To tyle moich opowieści, a teraz fotki z miasta
Antykwariat, ze starą drewnianą witryną. W mieście było dużo tego typu witryn.
Notre Dame
Notre Dame
Oznaczenie na chodniku- drogi sówki
Notre Dame i figurka Sowy. Ta pani z mapą, to ja :)
Oznaczenie dojścia do zabytku na drodze z sową
Musztardy w różnych smakach
jak pamiatki kupione to wyjeżdżamy z miasta i zwiedzamy małe malowniczo położone wioski
opłata autostrady
Wsi spokojna, wsi wesoła
widoki z samochodu
Brocante, sklep ze strociami. Trochę tam pobuszowałam :)
i to było by na tyle,
pozdrawiam
An
Etykiety:
Podróże
sobota, 2 października 2010
Cassis, czyli czarna porzeczka
W Burgundii obok winnic, są wzgórza obrośnięte czarną porzeczką. A co mnie najbardziej zdziwiło to to, że obok wytwórni soków i likierów z czarnej porzeczki Cassissium , to właśnie ta porzeczka posiada własne muzeum :) !! W muzeum tym jest małe kino, gdzie można zobaczyć film przedstawiający historię regionu, załozycieli wytwórni oraz parę słów o samej porzeczce.
Wraz z przewodnikiem muzeum, jest możliwość zwiedzenia procesu produkcyjnego likierów w zakładzie Cassissium, a także w sklepiku, można nabyć różne porzeczkowe pamiątki :) co uczyniłam z wielka radością :)
W samym muzeum jest ekspozycja różnych towarów zawierających Cassis, nawet jest słoik dżemu i paczka herbaty z Polski.
Oprócz tych atrakcji, można udać się na wycieczkę pieszą, bądź rowerową drogą wzgórz porzeczkowych "La Route du Cassis". Jest malowinicza i dokładnie opisana. W punkcie informacji turystycznej, można zaopatrzeć sie w niezbędne mapki i przewodniki.
Kilka porzeczkowych fotek :)
a teraz kilka fotek z pięknego miasta Beaune:
Wraz z przewodnikiem muzeum, jest możliwość zwiedzenia procesu produkcyjnego likierów w zakładzie Cassissium, a także w sklepiku, można nabyć różne porzeczkowe pamiątki :) co uczyniłam z wielka radością :)
W samym muzeum jest ekspozycja różnych towarów zawierających Cassis, nawet jest słoik dżemu i paczka herbaty z Polski.
Oprócz tych atrakcji, można udać się na wycieczkę pieszą, bądź rowerową drogą wzgórz porzeczkowych "La Route du Cassis". Jest malowinicza i dokładnie opisana. W punkcie informacji turystycznej, można zaopatrzeć sie w niezbędne mapki i przewodniki.
Kilka porzeczkowych fotek :)
herbaty
dżemy
degustacja
ekskluzywny sklep w mieście z wyrobami z czarnej porzeczki
likiery i soki, oraz musztardy. Ta różowa musztarda jest z dodatkiem czarnej porzeczki.
a teraz kilka fotek z pięknego miasta Beaune:
moja ulubiona firma z kosmetykami :)
Terriny. Uwielbiam je, nawet kupiłam sobie książke z przepisami na terriny :)
Absynt, zawsze mnie zadziwia sposób jego podawania, chociaż jeszcze go nie piłam.
po tylu atrakcjach czas wysłać kartkę do najbliższych i znajomych :)
Etykiety:
Podróże
Subskrybuj:
Posty (Atom)